Jesteście poza domem, pilnie potrzebujecie sprawdzić coś na poczcie, Twitterze, itp., a akurat skończył się Wam pakiet danych. Uruchamiacie wyszukiwanie Wi-Fi i znajdujecie kilka sieci, które nie mają zabezpieczeń. „Jak ktoś nie zabezpieczył, to sam się prosi, żeby skorzystać” – myślicie. W ten sposób naraziliście się na kradzież danych, a nawet mogą grozić Wam konsekwencje prawne.
Za częścią „darmowych” (czyli niezabezpieczonych) sieci Wi-Fi kryją się oszuści. Posługując się mylącymi nazwami SSID, na przykład różnych sklepów, zachęcają do podłączenia się. Wtedy wystarczy, że sprawdzi się pocztę, status zamówienia jakiegoś zakupu, a istnieje duże prawdopodobieństwo, że dane te zostaną przechwycone. Jeśli się okaże, że skradzione informacje o mailu i haśle są używane w wielu innych serwisach, to możemy wpaść w niezłe kłopoty. Począwszy od (pisząc lekko) nieprzyzwoitych treści, które mogą pojawić się na naszych kontach w mediach społecznościowych, a na wiadomościach do pracodawcy, które powodują wezwanie „na dywanik” skończywszy. Nie wspominam już tutaj o uzyskaniu dostępu do banków i innych instytucji, które mają związek z naszymi finansami.
Nawet jeśli jednak właścicielem „darmowej” sieci nie jest oszust, dalej nie możemy czuć się bezpiecznie. W najgorszym wypadku, któregoś pięknego dnia, otrzymamy list z wezwaniem do sądu. Jak bowiem określa Kodeks karny w art. 267 § 2, każdy, „kto bez uprawnienia uzyskuje dostęp do całości lub części systemu informatycznego” (czyli również poprzez cudze, nawet niezabezpieczone punkty dostępowe, bez uzyskania zgody administratora) podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Warto się więc następnym razem pożądnie zastanowić, nim skorzystamy z „darmowego” Wi-Fi.
A co jeśli to my jesteśmy właścicielami takiego niezabezpieczonego punktu dostępowego?
Również może to sprowadzić na nas kłopoty. Zilustrujmy to przykładem: Załóżmy, że do naszej niezabezpieczonej sieci podłączy się na przykład pedofil. Po jakimś czasie puka do nas policja z nakazem aresztu pod zarzutem publikowania w sieci zakazanych treści. Jesteśmy oskarżeni, bo policyjni eksperci zidentyfikują numer IP sieci, z której korzystał pedofil. A my przecież jesteśmy właścicielami tej sieci. Oczywiście w końcu pewnie zostaniemy oczyszczeni z zarzutów, po wykonaniu specjalistycznych ekspertyz, ale stracimy na pewno wiele czasu, nerwów, które można było przecież uniknąć.
Właśnie, jak więc zabezpieczyć swoją sieć?
Przede wszystkim należy ustawić hasło (trudne do złamania) na daną sieć szyfrowane najlepiej protokołem WPA2-PSK. Kolejnym krokiem będzie wyłączenie rozgłaszania identyfikatora sieci (SSID). W końcu możemy również włączyć filtrowanie urządzeń według znanych adresów MAC.
A co Wy sądzicie o korzystaniu z „darmowych” Wi-Fi?